Jestesmy w Barcelonie okolo 18. Samolot do Pragi mamy o 10.10 i co tu robic, moze jakby byly sily pojechaloby sie na szybko centrum pozwiedza, ale nie ma mowy i checi, zostajemy na lotnichu. Jemy dobry obiad - woda mineralna i kanapka za 6 euro (w Ekwadorze to to bylo osiem dupnych obiadow na targu dwudaniowych).
Szwedamy sie po lotnichu, az w koncu znajdujemy dobra miejscowke pod ruchomymi schodami. W miare luzno, bez ludzi w okolo w miare cicho (dzwiek schodow ruchomych dalo sie przezyc), i zrobiszy san miguela na trzech probujemy okolo 21 zasnac, ale sie nie da, przeciez wg ekwadorskiego czasu jest dopiero 14, a tu 21, ciemno na dworze. Popieprzone wszystko na maksa, jakos spimy pare godzin. Na szczescie okazuje sie, ze lot do Pragi mamy o 7.10, takze bedzie szybciej...