Po akcji szczytowej nie chcielibyscie nas widziec.
Oczy podkazone,4dniowe zarosty,bladzi,poprostu wykonczeni do granic mozliwosci.
Slabi,ledwo zywi bez checi nawet na jakiekolwiek swietowanie.
Ciagle nie dochodzi do nas ze sie udalo,w glowach metlik,ciezko polapac mysli.
Spimy do 7.30 w naszym hoteliku Cajman,powoli zaczynamy sie pakowac w celu opuszczenia stolicy -jedziemy na prowincje ekwadorska,jedziemy odpoczac i poznac ten kraj naprawde.
O 12 w pelnym rynsztunku opuszczamy nasz hotelik,udajemy sie na dworzec trolejbusowy,skad docieramy w wielkim scisku na najbardziej wysuniety Quito terminal na poludniu mista(quito 60km dlugie-4km szerokie),tam na dworcu pierwszy raz ryzykujemy z nowym jedzieniem,,jemy za 2 dolary zupe, a na drugie kurczoka z frytkami,ryzem i salatka...ryzyko skonczylo sie na szczescie lekkimi bolami brzucha--nifuroksazyd i wegiel pomogly.
Udajemy sie do kurortu Banos,miasteczka rozrywki,pielgrzymek i goracych zrodel.
Jedziemy z Quito okolo 4h,autobus calkiem konkretny,z telewizorem( kierowca puszcza nam "bekarty wojny"-wersja rosyjska z hiszpanskimi napisami).
Mimo,ze autobus jest dobry,za oknem widac prawdziwy Ekwador,z jednej strony niemozliwie piekne krajobrazy(liczne wulkany,wspaniala gorska przyroda,pola,laki,dzikie zwierzeta) z drugiej natomiast ogromna biede ludzi tutaj zyjacych i kontrasty miedzy najbiedniejszymi a bogatymi.O klasie sredniej nie ma mowy.Albo super jeep albo na koniu.
Mimo iz Banos jest wspanialym kurortem,momentami droga asfaltowa przechodzi w zwykla polna droge,nawet czasmi jest to polna dwupasmowka,jak u nas na A4 ale bez asfaltu,po drodze moglibysmy miec 3 wypadki,kierowca jechal jak szalony.
Docieramy do Banos,robi wrazenie,miasteczko usytuowane w dolinie miedzy 4 tysiecznymi gorami lezy na wysokosci 1800metrow.Klimat wspanialy.
Baños – słynie z gorących źródeł.
Do zrodel z hostelu Chimenea mamy okolo 5 min pieszo.(hostel w miare tani-7dolarow od osoby,mamy tez swoj basen i jacuzzi do dyspozycji,wspanialy taras i ogrod z widokami na gory).
Baseny są na otwartym powietrzu, z widokiem na wielki wodospad oraz 5 tysieczny wulkan Tungurahua,ktory jest czynny i ludzie tutaj zyja na wlasna odpowiedzialnosc-my tez haha.
Po zaaklimatyzowaniu sie w Banos,udajemy sie pozwiedzac miasteczko-maja tu wspaniala bazylike Matki Boskiej Swietej Wody,stad jest tu duzo pielgrzymek.
Jemy pizze,pijemy piwko w liczbie 1 w ramach swietowania Cotopaxi i idziemy o 21 na gorace zrodla--relaks pelna para,wspaniale baseny i widoki,wracajac o 22 mamy nogi jak z waty...I znowu nie bylo sily swietowac ,trzeba sie wyspac...