Po wyladowaniu z usmiechami na twarzy odbieramy swoje bagaze. Cale, nienaruszone - odetchnelismy z ulga. W miedzyczasie oddajemy kilka kartek, ktore nalezalo wypelnic jescze w samolocie. Biurokracja zwiazana z ptasia, swinska grypa robi swoje.
Kolejny krok to transport do miejsca noclegu. Mily taksowkarz zawiozl nas do oddalonego o 10km od lotniska hotelu.
Spimy w hotelu Cayman - prowadoznym przez polsko-ekwadorskie malzenstwo. Pani Halina przywiatala nas bardzo cieplo. Chwile porozmawialismy z nia na temat samego Ekwadoru, pozniej udzielila nam kilku cennych rad dotyczacych sprawnego i bezpiecznego poruszania sie po kraju. Jako ze zyskalismy 7 godzin czasu lecac samolotem postanowilismy je wykorzystac na wieczorny spacer (cerweza para tres;) ) po Quito.
Tak zakonczyl sie nasz pierwszy dzien pobytu w tym pieknym kraju.